wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 12

*Perspektywa Klaudii*

2 miesiące później...

Byłam bardzo zadowolona z siebie, że zostanę matką. Ale jedna rzecz mnie strasznie niepokoiła. Z dnia na dzień czułam się co raz gorzej... budziłam się w środku nocy... ciągły ból brzucha i pleców...
Zaczynałam się wykańczać. Piter zawsze był ze mną na dobre i na złe. Jednak nawet on już nie wiedział co robić. Dzisiaj był 12 lutego. W czerwcu mniej więcej w drugim tygodniu zaplanowano poród. Moje samopoczucie było okropne.

*Perspektywa Nowakowskiego*

Siedziałem sobie na treningu już dobre 2 godziny. Nie wiedziałem co mam robić. Strasznie się nudziłem. Ciągle myślałem o Klaudii. Taka delikatna dziewczyna... jednak trener zrzucił mnie na ziemie.

-Hej Piter!- machał do mnie- żyjesz jeszcze?
-Tak tak.
-Idź do domu. Odpocznij.
-Dobrze dziękuje trenerze.

Szybko się przebrałem i wyszedłem z hali. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu po drodze wstępując do sklepu po zakupy. Po 30 minutach wszedłem do domu i rzuciłem zakupy na kanapę. Zdjąłem buty i kurtkę po czym olśniło mnie gdzie jest Klaudia? Wchodzę do sypialni i jest. Leży na łóżku i płacze uśmiechając się jednocześnie. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Usiadłem na łóżku i położyłem dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się w moją stronę z łzami w oczach.

-Ej co się stało?
-Byłam dzisiaj u lekarza...
-I co?
-To będzie córka i syn.
-To super nie cieszysz się?
-No bo jest pewna komplikacja...
-Jaka?!
-To nie jest Twoje dziecko.
-Wiedziałem. Po prostu wiedziałem.- wstałęm z łóżka i uderzyłem głową o ścianę.- Wynoś się stąd natychmiast! Nie chcę cię widzieć!
-Ale daj mi doko...
-Nie. Wyjdź. Już

*Klaudia*

Po tym co usłyszałam wybiegłam z pokoju i zgarniając po drodze kurtkę i torebkę wybiegłam z domu. Udałam się na przystanek. Akurat za 15 minut miałam autobus w stronę domu Niko. W oczekiwaniu na niego pisałam do Pencheva czy jest w domu jednak tak, żeby niczego się nie domyślił.

KLAUDIA:
Hej Niki jesteś w domu? :D Dawno się nie widzieliśmy i może bym wpadła?

NIKOLAY:
Cześć tak jestem w domu :D Możesz wpaść :*

KLAUDIA:
Oki to ja za 20 minut będę :*

NIKOLAY:
Ok to czekam ;3

Schowałam telefon do torebki i weszłam do autobusu. Patrzyłam w stronę okna i łzy leciały mi bez opamiętania. Nie dał mi dokończyć nawet i na dobrą sprawę gówno wie. Taaa nic nie wie! Nie wie jak to się stało, nie wie przez kogo... założyłam kaptur i wysiadłam pod domem Niko na przystanku. Podeszłam do furtki i zadzwoniłam. Brama się otworzyła i weszłam do środka. Głowę miałam spuszczoną i twarz zasłonioną włosami. Przeszłam przez próg i wskoczyłam Penchevowi w ramiona.

-Ej mała co się stało? Hejj?- pomachał przed moimi oczami.
-Piotrek.
-Co Piotrek?- spytał troskliwym i wkurzonym tonem.

Opowiedziałam mu całą sytuację. Nie wiedziałam co zrobi. Jednak on wstał i wyciągnął telefon. Wykręcił numer i czekał na odpowiedź. Bałam się, że zaraz zrobi taką awanturę, że nie wiem. Niestety...

*Nikolay*

Po tym co usłyszałem miałem ochotę mu przywalić. Po prostu nerwy mi puszczały. Wziąłem telefon i wykręciłem numer do tego nędznego debila. Jeden sygnał, drugi... odebrał.

-Czy ty ku*** do reszty postradałeś zmysły?! Czy ty wogóle jesteś gotowy na dziewczynę?! A co wogóle na żonę! Idioto za kogo ty się uważasz?!
-No fajnie ale jak ona mnie zdradziła i teraz ma dziecko no to sory ale nie będą z tą puszczalską laską rozmawiał.
-Wiesz co się wogóle stało?!
-No nie myślisz chyba, że jestem taki głupi!
-No to co się stało?! No proszę mów!
-No zdradziła mnie.
-A właśnie, że nie!

Wykrzyczałem mu co się stało a on nagle spanikowany, że straci Klaudię. Miał w tym momencie problem bo ona wogóle nie chciała do niego wracać. Była załamana. Jedyne co zrobiła to położyła się na kanapie i płakała. Nie byłem w stanie nic zrobić. Jedynie mogłem czekać....



-*-*--*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Dzień dobry po chyba 3 miesięcznej nie obecności sama nie wiem jak dawno tutaj byłam. No to macie coś takiego trochę kiepsko wyszło no ale może coś z tego się podoba. Wena siadła i brak pomysłu. Miłej lektury i widzimy się za tydzień ;D

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 11

*Perspektywa Klaudii*

Wyszłam ze szpitala w świetnym humorze.

-Nareszcie- pomyślałam wychodząc z tego jakże okropnego budynku i wdychając świeże powietrze.
-To gdzie jedziemy?- zapytał mnie Niko.
-Do Nowakowskiego. Muszę z nim porozmawiać.
-Ej ale pamiętasz, że Cię kocham?- automatycznie jego twarz przybrała blady wyraz i smutek zagościł w jego oczach.
-Niki ja ciebie też kocham, ale muszę sobie z nim dużo rzeczy wyjaśnić. Ale wiesz, że i tak nie będziemy razem.
-Wiem. Bo...
-Jesteśmy jak rodzeństwo nie jak para- powiedzieliśmy te słowa w tym samym momencie jednocześnie uśmiechając się- To jak? Jedziemy?
-Jedziemy.

Zajechaliśmy pod dom Pita. Czułam stres. Bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Pomału wyszłam z samochodu, zabrałam swoje rzeczy i pożegnałam się z Penchevem. Odjechał. Zostałam sama przed jego klatką skazana na tylko i wyłącznie swoje myśli. Drzwi do bloku były otwarte więc weszłam i po chwili zakłopotana znalazłam się pod jego drzwiami. Zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otwierał. Usłyszałam kroki na klatce. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam niejakiego Adriana.

-Teraz już mi nie uciekniesz!

Szybko zajrzałam pod wycieraczkę. Klucze! Szybko otworzyłam drzwi i już miałam je zamknąć, ale ten cwaniak podłożył nogę. Szybko zamknął za sobą drzwi. Myślałam nad planem ucieczki. Jednak on chwycił mnie i wykręcił ręce do tyłu.

-Gdzie.. jest... on..?- dławiłam się własnymi łzami.
-W moim domu.- śmiał się.
-Ty masz dom?!
-Tak, ale moja żona mnie zostawiła. 15 lat temu. I teraz zrobię w końcu to co zawsze chciałem zrobić.

Wiedziałam co ma na myśli. Bałam się strasznie. Nagle stało się to czego zawsze się obawiałam. Poczułam to czego nie chciałam nigdy poczuć. I nikt na moim miejscu nie chciałby tego doświadczyć. Czułam okropny ból. W chwili przesadził i jak zobaczyłam krew na podłodze ... wystraszyłam się. Ten drań uciekł. Leżałam na podłodze zwijając się z bólu.

*1 godzinę później*
Zaczął dzwonić mój telefon jednak ja nie byłam w stanie dojść do niego. Przestał dzwonić po 5 sygnałach. Usłyszałam jak ktoś walił w drzwi. Krzyczał coś, ale nic nie słyszałam, a jedyne co teraz widziałam to ciemność...

*Perspektywa Nikolaya*
Klaudia miała się odezwać czy doszła i czy wraca do domu czy nie. Uznałem, że skoro nawet nie odbiera telefonu to coś jest na rzeczy. Szybko pojechałem do jej mieszkania. Nikogo nie było.

-Pewnie jest u Nowakowskiego- pomyślałem.

Wróciłem do auta i łamiąc wszyściuteńkie przepisy drogowe dojechałem pod blok Pitera. Zamknąłem samochód i podbiegłem pod drzwi. Naciskam klamkę... zamknięte.

-Cholera- zakląłem pod nosem.

Zacząłem walić w te drzwi i krzyczeć. Nic. Wybrałem numer do Nowakowskiego.

-Halo?
-Nowakowski do jasnej cholery gdzie ty kuźwa jesteś?
-Na treningu, na którym także powinieneś być a ciebie nie ma?
-Stary to mamy problem.
-Jaki zaś?
-Klaudia jest w twoim mieszkaniu, ale drzwi są zamknięte i słychać tylko jęki.
-Pod wycieraczką leżą klucze ćwoku.
-Właśnie, że nie! I sam jesteś ćwok.
-Poczekaj moment.

Czekałem z 5 minut.

-No jestem dobra trener się zgodził już jadę.
-Czekam pod twoimi drzwiami.

*20 minut później*
-Jestem!
-Kuźwa dłużej się nie dało?!
-Spokojnie już otwieram.- włożył klucz do drzwi i obraz, który zobaczyliśmy był okropny...

*Perspektywa Klaudii*
Gdy zobaczyłam ich wchodzących do mieszkania wiedziałam, że zaczną się miliardy pytań. Jednak ja siedziałam podpierając ścianę i trzymając się za strasznie bolące podbrzusze.

-Boże Misia co ci się stało? Skąd ta krew?- Spytał Pit.
-Klaudia?- ukleknął przede mną Penchev i podnióśł mój podbródek i zobaczył łzy w oczach- co się stało?
-on..-głos uwiązł mi w gardle-przyszedł tu i...- łzy mimowolnie zaczęły cieknąć po moich policzkach.

-I co?- spytał z troską w głosie Piter.
-I mnie zgwałcił.- rozpłakałam się.
-W moim domu?! - krzyczał.
-To nie moja wina!- krzyknęłam i znów zabolało.
-Co ci się dzieje?- ten troskliwy Piter wraca.
-Nic mi niiiiiieeee jest- cholera jasna.
-Niko trzeba ją zabrać do szpitala.
-Ja nie chcę znowu tam wracać.
-Tylko na badania.
-Tylko na tydzień leżenia tam...- westchnęłam.
-Nie wymyślaj. Jedziemy.

Penchev zamknął drzwi, a ja na rękach u Nowakowskiego zostałam zniesiona do samochodu. Pojechaliśmy do Rzeszowskiego najlepszego szpitala, nie tamtego wcześniej. Wiedziałam, że się troszczą. Weszliśmy do niego. Siadłam na krześle obejmowana przez Nowakowskiego w momencie, gdy Penchev załatwiał wejście bez kolejki. Po 15 minutach załatwił. Weszliśmy do sali.

-Witam. A kto jest poszkodowany?
-Tutaj koleżanka- powiedział Nikolay.
-To panowie proszę wyjść.
-Trzymaj się. My czekamy na korytarzu.- pomachał mi Pit i zamknął drzwi.
-Proszę usiąść. Niech pani mi powie co się stało i w jakim celu pani tu przyjechała.
-Chłopaki mnie zmusili żebym przyjechała. Zostałam zgwa...-nie mogło mi to przejść przez gardło- I w pewnym momencie mocno zaczął boleć mnie brzuch.
-To trzeba zrobić badania. Tylko zadzwonię po lekarkę.

Lekarka dzwoniła, a ja się trzęsłam ze strachu jak cholera. W końcu przyszła mojego wzrostu blondynka przywitała się ze mną i zrobiła wszystkie potrzebne badania.

-Mam dla pani wiadomość. Jest pani w ciąży.
-Że co?- nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Ja jestem w ciąży.
-Ale to jest 3 miesiąc więc to nie jest powiązane z dzisiejszym zdarzeniem.
-Jestem w ciąży z Nowakowskim!- pomyślałam.

Tylko to było możliwe. Z Niko zobaczyłam się dopiero wczoraj więc.

-Może pani już iść do domu.
-Dobrze dziękuje.

Wyszłam z sali i zobaczyłam ich przed salą. Bałam się im to powiedzieć. Z grobową miną podeszłam do nich. Tylko spojrzeli na mnie i wiedzieli, żeby o nic nie pytać. Wsiedliśmy do samochodu i Niki podwiózł nas pod blok Pita. Pożegnaliśmy się z nim. Weszliśmy do domu. Usiadłam na kanapie.

-Piter ja muszę ci coś powiedzieć.
-Co się stało?
-Ja jestem w ciąży...
-Że co ku*wa?!
-Ale to 3 miesiąc...
-To moje dziecko?-tym razem zapytał z taką troską w głosie.
-Tak...
-No i ty się nie cieszysz?- krzyknął radośnie.
-Myślałam, że nie będziesz chciał mnie znać.
-No chodź tu do mnie!- przytulił mnie.
-Ale my nawet razem nie jesteśmy.- zauważyłam

On jednak nic nie powiedział tylko ukleknął przede mną i chwycił mnie za rękę. Myślałam, że robi sobie jaja ze mnie. Jednak wypowiedział inne słowa:

-Czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!- rzuciłam się na niego. W końcu odważyłam się to zrobić i go pocałowałam.


-Kocham Cię.- szepnął mi do ucha.
-Ja ciebie też.

A co się działo później zostanie między nami....

*******
Ciiiii :* W końcu są razem ! Ale to nie będzie takie piękne jeszcze troszkę ją pomęcze, ale to później xD oby moje wypociny się spodobały... :D Rozdział dla Juliana ;p za to, że wysłuchuje moje jęczenie o braku weny xD














wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 9

*Perspektywa Michała*

Gdy zajechałem do szpitala zapytałem pani na recepcji:

-Dzień dobry. Przepraszam przywieziono tu moją siostrę Klaudię. Mogę wiedzieć gdzie ona jest?
-Proszę wolniej. A kim pan jest dla niej?
-No bratem no.- co raz bardziej się denerwowałem.
-Klaudia Kowalewska?
-Tak tak to ona.
-Jest na blogu operacyjnym.
-Ale jak to?!- krzyknąłęm
-Niech pan zapyta dokładnie jakiegoś pana, który stoi przed salą. Powiedział, że jest rodziną.
-Aha dobrze.

Załamany podbiegłem na górę. Pierwsze kogo zobaczyłem to Pita. I to było takie załamanie jak go zobaczyłem. Z drugiej strony się wściekłem.

-Nowakowski coś ty cholera znowu narobił!
-Ja ?! Popatrz na siebie ! A co byś zrobił gdyby do twojego domu zanim dobrze otworzyłeś drzwi szybko wparowało 2 mężczyzn?! Co?!
-Co?! Pobiłbym ich! A ty nawet się nie ruszyłeś!
-Dobra zamknij mordę!
-Ty cwe...

Już mu miałem przywalić. Nagle wywieźli z sali Klaudię. Cała była posiniaczona. Biedna. Martwiłem się o nią. Przewieźli ją na zwykłą salę, do której na szczęście mnie wpuścili. Wszedłem do niej i usiadłem obok. Po chwili po przeciwnej stronie łóżka znalazł się ten idiota.

-Co ty tu jeszcze robisz?
-Ja? Może dalej chcesz na mnie drzeć pysk?!
-Tak! Chce ! I masz jakiś problem?!
-Mam!

Zaczęliśmy się tłuc. Gdyby nie lekarz przechodzący obok to chyba bym go zabił. Wyprosił nas z sali i powiedział, że jeśli się ogarniemy to możemy wejść. A jak nie to mamy kierować się ku wyjściu.

*Perspektywa Nowakowskiego*

Gdy lekarz poszedł od razu wszedłem do sali. Ona leżała taka bezbronna, ale wydawało mi się, że ona mruga. Nagle otworzyła oczy, które miała pełne łez.

-Co ?! Dalej ci na mnie tak cholernie zależy?! Jakoś mi się wydaję, że byś mnie wtedy obronił.- rzuciła spojrzenie pełne smutku i złości jednocześnie.

*Perspektywa Klaudii*

W momencie, w którym powiedziałam Pitowi swoje zdanie... mam nadzieję że zrozumiał i wie co czuje do niego. Złość, smutek, żal, zawiedzenie... Nigdy nie sądziłam że miłość może tak ranić. Chciałam się podnieść lecz poczułam ogromny ból. Nie mogłam złapać oddechu. Poczułam jak znowu tracę przytomność...

*3 DNI PÓŹNIEJ*
Zaczęłam pomału się przebudzać. Nie wiedziałam jaki jest dzień, miesiąc nic!
Tym razem nie czułam bólu. Podniosła do i rozejrzałam po sali. Nikogo mi było. Spojrzałam na telefon, który wskazywał

-Że co?! Jest 6:57 ? 6 grudnia? O maj gasz!  - w myślach mówiłam sama do siebie.

Wykręciłam numer do brata. Chciałam jak najszybciej to zobaczyć.

-Halo? Kto mówi? Jak poważna jest sprawa że musi Pan dzwonić o 7??
- Siostry już nie chcesz usłyszeć?- zapytałam uśmiechając się na twarzy
- Klaudia?! Nic Ci nie jest?!
-Nie. Mógłbyś przyjechać?
- Już tylko się zbiorę. Gdzieś za 30 minut będę. Okej ?
- Okej.  Czekam. Papa
- Papa Klaudia

Odłożyłam telefon na bok.  Patrzyłam w sufit po około pół godziny przyjechał Kubi. 

- Jestem. Co się stało?
- Piter na pewno mnie nie kocha.
- Jak to Piter cię nie ko...

To co zobaczyłam w drzwiach było nie w uwierzenia...

***
Dobry dobry! Witam was 😧 z wymęczonym rozdziałem xD ale szczerze mówiąc nie jest najlepszy :c niestety wena siadła ;/ miłego czytania :D

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 10

*Perspektywa Klaudii*

To co zobaczyłam w drzwiach było nie do uwierzenia. Przyjechał mój dawny znajomy... nie myślałam że będzie mnie pamiętał.

-Dzień dobry. Przyjechałem. - powiedzial uśmiechając się w moją stronę.
-Michał czy ja o czymś nie wiem?
-No pamiętasz jak kiedyś opowiadałaś mi o swoim koledze, którego poznałaś na wakacjach w Bułgarii? Proszę. Oto on.
-Niko to ty?- nie wierzyłam własnym oczom.
-Nie twój kibel wiesz. Dawno cię nie widziałem.
-Ale ty aż z Bułgarii tutaj przyjechałeś?
-Nie. Gram tu w klubie w siatkówkę.
-Teskniłam za tobą.
-Ja za tobą też.- po tych słowach przytulił mnie.

Powróciło dawne uczucie. Miałam ochotę tak się przytulać do niego jak wtedy. Poznałam go jak miałam 13 lat. Moi rodzice nie wiedzieli że się z nim spotykałam. Teraz jak mi sie przypomniały te czasy poczułam smutek. I Penchev to zauważył.

-Co jest?
-Przypomniałam sobie jak to było gdy nasi rodzice żyli. - mimowolnie łzy zaczęły mi lecieć.
-Jak to "nasi"?
-No moi i Michała.
-To wy jesteście rodzeństwem?
-Ostanio się o tym dowiedziałam. Bo wiesz nie przyjechałam do ciebie na następny rok bo moi rodzice zginęli w wypadku. To już 10 lat...
-O przepraszam nie wiedziałem. Wybaczysz mi?
-Niko nie rób z siebie idioty.
-Dobra to ja idę. Jak co to dzwoń.- szczęśliwy Kubiak pomachał mi i wyszedł z sali.

Penchev spędził ze mną całe popołudnie. Śmialiśmy, wspominaliśmy, opowiadał mi jak to się stało że gra w reprezentacji i w Asseco. Ja także trochę poopowiadałam o Nowakowskim i wogóle o wszystkim. Nie spodziewał się że Piter taki jest. W pewnym momencie do sali wszedł lekarz.

-Witam. Lepiej się pani czuje?
-O wiele.
-To w takim razie jutro panią możemy wypuścić. Leży tu pani już tydzień więc wystarczy. Tylko musi ktoś przyjechac po ciebie.
-Ja przyjadę. Tylko o której?- szybko wtrącił Niki.
-Myślę że około 10.
-Dobrze to będę.
-To ja wracam do swoich pacjentów.

Gdy lekarz wyszedł Nikolay chwycił mnie za rękę. Pomógł mi wstać i przytulił mnie najmocniej na świecie. Chyba się zakochałam w nim na nowo. Jednak bałam się że on już tego nie czuje co ja i uznałam że lepiej będzie jak nic nie wspomnę o tym. Powygłupialiśmy się trochę i musiał już iść na trening. Pożegnał mnie delikatnym buziakiem w policzek i wyszedł. Znów zostałam sama. Ciągle o nim myślałam. Może to on jest tym idealnym nie Nowakowski? Sama nie wiem. Jednak Penchev nigdy mnie nie zranił. W końcu byłam tak zmęczona że usnęłam.

Rano obudziłam się koło godziny 7:00. Zjadłam przyniesione śniadanie i zaczęłam pomału pakować rzeczy do torby. Ubrałam się w normalne ubrania i czekałam na przyjaciela. Nagle zadzwonił mój telefon. Nowakowski...

-Halo?
-Klaudia proszę to pilne spotkajmy się muszę cie przeprosić.
-Na pewno nie dzisiaj. Muszę sobie dużo rzeczy przemyśleć.
-Dobrze. Ja zawsze jestem gotowy. Papa
-Narazie.

Odłożyłam telefon. Nie miałam ochoty narazie z nim gadać. Siedziałam sobie i czytając książkę spędziłam ostatni czas w szpitalu oczekując Nikolaya. Chwilkę przed 10:00 pojawił się w sali.

-Witaj piękna.
-Niko... wiesz muszę ci coś powiedzieć.
-Coś się stało?
-Ja chyba znowu się w tobie zakochałam.
-Wiesz co?
-Co ?
-Ja też.

Nie czekał na moją reakcję tylko po prostu mnie pocałował. To było cudowne uczucie.

****
Musiałam namieszać xD Myśleliśie pewnie że zaraz się pogodzą i będą razem oj nie nie. Nie tak szybko xD tylko mnie nie zabijcie. :D mam nadzieję że sie podoba. Buziakii :**

środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 8

*Perspektywa Klaudii*

Koło godziny 8 rano obudził mnie dźwięk budzika. Patrzę na telefon.

-Dzisiaj jest 1 grudnia?! To to wszystko mi się śniło?- myślałam.

Wstałam trochę zagubiona własnymi myślami. Podeszłam pod pokój Nowakowskiego i uchyliłam lekko drzwi. Zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Po cichu uchyliłam drzwi i chciałam coś usłyszeć, ale się nie dało przez to, że otwarł okno.Nagle odłożył słuchawkę i zbliżał się ku drzwi. Szybko je otworzyłam.

-O cześć Pit.
-No nie wiem czy cześć.- powiedział strasznie wkurzony.
-Co się stało?
-Ty mnie pytasz co się cholera stało? W moim domu obściskiwałaś się z Kubiakiem! Tak z twoim bratem. Nie chce cię widzieć wyjdź stąd.
-Ale Piter to nie..
-Taaaaa na pewno to nie tak. Koniec. Wynoś się ! Masz 30 minut.
-No a gdzie ja pójdę?
-To twój problem.

Rozpłakałam się i załamana usiadłam na kanapie. Zabrzmiał dzwonek do drzwi. Piter zły je otworzył. I kogo zastał za nimi? Adriana z Damianem. Tych dwóch co w przeszłości .... Nawet nie chcę o tym myśleć. Wparowali do domu i podeszli do mnie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułam ogromny ból...


*Perspektywa Kubiaka*

Rano poszedłem na trening, ale jedna rzecz bardzo mnie zaniepokoiła. Nie było na nim Pita i Klaudii. Zapewne znowu się pokłócili i Piter zapomniał o treningu, a siostra poszła na spacer. Martwiłem się. Po zakończonych ćwiczeniach poszedłem do szatni, przebrałem się i jak poparzony z niej wybiegłem i pojechałem prosto do domu Nowakowskiego. Gdzieś 15 minut później stałem pod drzwiami i pukałem. Nic nawet odgłosu nie było słychać. Zadzwoniłem do niego odebrał, ale nie był zadowolony.

-Halo? Piter?
-Nie matka boska. Czego chcesz Kubiak?
-Ej co jest? Nigdy nie mówiłeś do mnie po nazwisku.
-Ale zacząłem. Powiesz mi co ty robiłeś z Klaudią w moim domu?!


Nie zrozumiałem wogóle pytania. Przecież ja nigdy u niego nie byłem sam z Klaudią.

-Nie wiem o co ci chodzi. Gdzie jesteś i gdzie jest moja siostra?
-Jestem w szpitalu. Klaudię operują.
-Że co?! Ale jak?
-No bo jakiś dwóch facetów zanim zdążyłem dobrze otworzyć drzwi wparowało do mojej chaty i pobili ją. Nagle uciekli ale nie biegłem za nimi tylko zadzwoniłem na pogotowie. Wiem, że dziwna sytuacja ale poprostu masakra.
-Okej już jadę.

Wsiadłem do samochodu i chyba przekroczyłem wszystkie możliwe przepisy. Zresztą nie da się ukryć bo złapała mnie policja.

-No to zajebiście.- pomyślałem.

-Dzień dobry. Funkcjonariusz Mariusz Winiarski. Zdaje pan sobie sprawę, że przekroczył prędkość?
-Tak zdaję sobie sprawę.
-A gdzie to się panu tak spieszy ?
-Moja siostra jest w szpitalu. Miała mały wypadek.
-Aha dobrze, ale mandat musi być. Będzie 120 zł. Płaci pan od razu?
-Tak tak już.

Wyciągnąłem portfel, zapłaciłem i spokojnie pojechałem do Klaudii. Jednak czekała mnie tam bardzo drastyczna sytuacja...

***
To jest rozdział za niedziele!!!!! :D
Niestety mam mało czasu i w weekendy mam zawody i turnieje więc mam bardzo ograniczony czas. Jeszcze na dodatek testy w szkole.
Dobra komentujemy i do zobaczyska :**

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 7

*Perpsektywa Klaudii*

Już szłam spać gdy nagle zadzwonił do mnie telefon. Niepewnie odebrałam, gdyż na ekranie pojawił się napis: Tata.

-Halo?
-Klaudia ? To ja twój ojciec.
-Że co ! Przecież ty nie żyjesz !
-Żyje. Właśnie że żyje. I jeszcze się na tobie zemszczę bo matka wtedy zginęła ale ja uciekłem. Nienawidzę cie za to rozumiesz !
-Przecież to twoja wina idioto ! - krzyknęłam i znowu rozryczałam się jak dziecko.



Moje życie wcale nie jest wesołe. A gdy jest w miarę dobrze to w mgnieniu oka wszystko się sypie. Mój ojciec żyje? Przecież to ..to niemożliwe. Usłyszałam pukanie do drzwi. Raz, drugi, trzeci a ja nic... W końcu Piter się wydarł:

-Cholera! Klaudia ku**a jesteś tam?!

Sennie wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi.


*Perspektywa Pita*

Gdy usłyszałem krzyk Klaudii pobiegłem do jej pokoju. Pukałem w drzwi a w zasadzie waliłem pięścią i nic. Nagle otworzyła mi je zapłakana dziewczyna.

- Klaudia ? Co się stało? 
-Mój ojciec...
- Co twój ojciec?

Opowiedziała mi całą swoją historię. Myślałem, że nie wytrzymam. Ja ją kocham. Chociaż może to tylko zauroczenie ? Sam nie wiem.Taka smutna była, a głupi ja nie wiedziałem co zrobić. Tak poprostu ją ... przytuliłem.



Widać było po niej załamanie. Co z tego, że była północ i na 7:00 miałem trening? Czułem przy niej takie dziwne uczucie, którego nigdy nie czułem z nikim. Leżeliśmy na łóżku i ona wtulona we mnie usnęła więc po cichu wyszedłem z pokoju i poszedłem spać.


*Perspektywa Klaudii*

Obudziłam się rano w łóżku, ale było inaczej niż wczoraj. Mój ojciec żyje, Pit jest taki troskliwy o mnie. Nie chce go zranić. On nie zna całej przeszłości... tej złej przeszłości. Ja po prostu nie uwierzę już tak łatwo nikomu. Nie po tym co się kiedyś stało. Ale teraz to jest nie ważne. Ważne jest to, że mam marzenia i chcę je spełnić. Tak już mam. Zawsze pod górkę. Zawsze bez wparcia, chociaż robię wszystko co w mojej mocy. Pomału się ubrałam i umalowałam i poszłam na spacer. Na spacerze spotkałam go. Mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa. Gdy go zobaczyłam przypomniały mi się czasy, w których miałam matkę i ojca. Łzy napłynęły mi do oczu. Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam jego imię. Odwrócił się w moją stronę i zaczął biec.

-Klaudia ? Ja nie wierzę własnym oczom.
-Tak to ja. Co cię sprowadziło do Rzeszowa ?
-Gram tu w klubie. A ty? Jak tam ? Mąż, dzieci, praca ? No w końcu się 12 lat nie widzieliśmy.
-Taaa... rodzice zginęli ale jednak żyje ojciec i chce mnie zabić, męża, dzieci ani pracy nie posiadam więc nie mam o czym ci poopowiadać.
-O jeju przepraszam, że zapytałem. Może dasz się zaprosić na kawę do mnie ? Pogadamy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Przepraszam cię na chwilę.

W tym momencie zadzwonił mój telefon. Ojciec...

-Halo ?
-Witam cię. Musimy się spotkać. Koniecznie.
-A po co ?!- zaczęłam się coraz bardziej wkurzać.
- Mam sprawę.
-Jaką ?!
-To nie jest temat na rozmowę przez telefon.
-Jest ! Albo mówisz albo nigdzie nie idę.
-Chcę abyś wróciła i zamieszkała ze mną.
-Po tym ci mi zrobiłeś ?! Co piłeś ? Przyznaj się...
-Nic nie piłem Kla...

Rozłączyłam się gdyż chciałam spędzić trochę czasu z moim znajomym. Nie miałam sił na gadkę z moim starym.

-No jestem.
-Co się stało?
-Nie ważne długa historia.
-Oki. Dobra to ja lecę. Do zobaczenia.
-Papa.

On poszedł w swoją stronę, a ja w swoją stronę. Rozmyślałam nad sobą i wszystkimi wydarzeniami, które wydarzyły się w ostatnim czasie. Coś mnie tknęło, żeby spojrzeć w telefon. Nieodebrane połączenie: 8 od Nowakowski :D.  I do tego jeszcze SMS...

                                                                *Nowakowski :D*

Wiem, że pewnie uciekłaś bo to co wczoraj... w sensie pewnie narobiłem ci nadzieję przytulając cię, ale nie możemy być razem.
                                                         Piotrek
Jakiej zaś nadzieji ? O co mu chodzi. Wykręciłam do niego numer i odebrał ktoś inny...

-Halo? Nie mam czasu na rozmowy laluniu. Zajjmuje się właśnie moim narzeczonym.
-Kim ? Że Nowakowskim ?
-No a myślisz, że on by chciał z tobą być ? Z bezdomną szm**ą?
-Przeginasz..
-Nara debilko.

Rozłączyła się. Znowu mi to robi... Za duże nadzieje sobie robiłam. Może ona ma racje? Jestem zwykłą idiotką, która nie umie nic. Koniec tego. Poszłam do jego mieszkania po moje rzeczy i on tam był z tą lafiryndą. Spakowałam swoją niewielką ilość rzeczy i udałam się do brata. Zadzwoniłam dzwonkiem i od razu na wejściu się rozkleiłam w jego ramionach.

-Co jest ?
-Kocham cię bracie. Pomóż mi..- popłakałam się całkiem.




-Klaudia co jest ?
-Bo Nowakowski jest z inną...
-Zakochałaś się w nim ? Ale prawdę mi powiedz.
-Chyba tak, ale on po raz kolejny daje mi do zrozumienia, że się dla niego nie nadaję.
-Misia nie mów tak.
-Ale to prawda ! Jestem zwykłą..
-Zwykłą? Zapomniałaś dodać nie. Bo ty jesteś niezwykła. I za to cię kocham.
-Ja... chcę z nim być. Kocham go. Ale nie wiem czy on mnie też...


*Perspektywa Michała*

-Ja... chcę z nim być. Kocham go. Ale nie wiem czy on mnie też...
-Poczekaj tutaj a ja podjadę do niego na chwilkę- byłem nabuzowany na maxa.

Szybko ubrałem kurtkę, wziąłem kluczyki od samochodu i pojechałem. Nie mogłem tej sprawy tak zostawić. Po raz kolejny ten debil doprowadził do tego, że ona cierpi. Jechałem przed siebie i dojechałem do celu. Wysiadłem z samochodu i już byłem pod drzwiami, ale coś mnie zatrzymało. Coś mianowicie myśl, że co ja mu powiem ? A dobra. Idę na żywioł- Pomyślałem.
Zapukałem i otworzył mi je smutny Pit.

-Co się stało ? Pewnie przyszedłeś mnie opierdzielić za to, że mam powaloną koleżankę, która nie może się ode mnie odczepić. Wiem, że ranię Klaudię. Ja chcę chodzić z nią. Być tym jedynym. Ale ona się do mnie po tym nie odezwie na pewno. Sama mi powiedziała, że nie chce mnie znać bo jestem zwykłym skończonym draniem.
-Ona tak powiedziała ???- byłem zaskoczony.
-Ale to nie dzisiaj.
-Ahaaa. Okej. Musisz z nią pogadać. Przyjdź ze mną do niej. Chodź już jedziemy.
-Dobra tylko wezmę kurtkę.

Po chwili znów stałem pod drzwiami, ale swoimi. Przekręciłem klucz i ujrzałem pustkę. Nie było jej w salonie, ale na szczęście leżała na łóżku w sypialni ze słuchawkami w uszach i nad czymś myślała. Nie zauważyła, że wszedłem więc pomału ją przytuliłem od tyłu. Wyjęła słuchawki i spojrzała na mnie.

-O przyszedłeś. I co ? Nic. Wiedziałam, że mnie nie lubi...
-Oj nie kochaniutka mylisz się. On stoi za drzwiami.

*Perspektywa Klaudii*

-Za drzwiami ?!
-Tak.

Zerwałam się jak głupia z łóżka i poleciałam zobaczyć czy on tam faktycznie jest. Gdy go zobaczyłam rzuciłam się na niego.

-Przepraszam cię. Martwiłem się, że nie będziesz chciała mnie widzieć.
-To ja przepraszam bo nie słusznie cię oskarżyłam.
-Ja chcę ci coś powiedzieć ...
-Mianowicie ?

I w tym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czułam jak ktoś mnie podnosi i otworzyłam oczy.

-Klaudia ? Hej ? Okej ?
-Co się stało ?
-Straciłaś przytomność. Ale jest dobrze? Ile palców widzisz?
-Dwa.
-Uff... Jezu wystraszyłaś mnie. Nie rób tak więcej.
-Ale ja nawet nie wiem jak to się stało.

Wstaliśmy pomału i Pit wpatrzył się w moje oczy.




-Misiaczku chcę ci powiedzieć, że ...

I w tej chwili do pokoju wszedł Dziku.

-Klaudia.... ktoś przyszedł do ciebie się spotkać.
-Do mnie ?
-Taak..- Kubiak spuścił głowę.

Podchodzę do drzwi i co ?! Mój ojciec.

-Po jaką cholere tu kuźwa przylazłeś ?
-Chcę pogadać.
-Weź wypchaj się swoim pieprzeniem i wyjdź stąd!!!
-Ale..
-Wychodzisz albo dzwonie na policje.
-No dobra.

I poszedł. Jezus ! Siadłam załamana na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam jak na to zareaguje Michał z Piotrem.

-Kto to był?- zapytał Nowakowski.
-To mój ojciec.
-Czemu mi nie powiedziałaś do cholery, że on jeszcze żyje ?!- wydarł się Misiek.
-Bo nie chciałam o tym nikomu mówić. Tylko Piter wiedział...
-Grrr... okej spokojnie. Przepraszam. Emocje.
-Nic się nie stało.
-Dobrze to ja idę już spać.

Poszłam do łazienki umyłam się i ubrałam piżamę po czym weszłam do swojego cieplutkiego łóżka i usnęłąm.


-------------------------------------------------------
Hejka hejeczka :D
Przepraszam za 20 dniowy brak jakiegokolwiek oznaku życia na blogu, ale cisną z nauką i masakra wogóle, a jak w weekend chcę coś wrzucić to nie bo są zawody i tak co tydzień. Nareszcie zebrałam się do kupy i napisałam. Wrzucam w piątek bo w niedziele i jutro mam zawody i nie będe miała czasu :( Myślę, że długi i staram się pomału poprawiać wszystkie błędy, które ktoś (przepraszam, ale nie pamiętam nazwy ;c) wypisał w komentarzu :D Dziękuje za wszystkie wyświetlenia ^^ Postaram się już co niedzielę wrzucać rozdziały. Jeszcze jutro zapraszam na Włosko- Francuski :D --->Link

Buziaki i do zobaczyska :**











niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 6

*Perspektywa Michała*

Klaudia już dawno wyszła z domu i nie ma jej i nie ma. Nie wiem co mam zrobić. Najgorsze myśli krążą mi po głowie. Zakłopotany swoimi myślami siedziałem bezsilny na sofie i czekałem, aż przyjdzie. Jedyne czego się doczekałem to był telefon... numer nieznany.... spodziewałem się wszystkiego. Wziąłem głeboki oddech i odebrałem go.

-Dzień dobry z tej strony pięlegniarka Monika Winiarska. Czy rozmawiam z Panem Kubiakiem ?
-Tak.
-Pańska siostra.... miała wypadek i jest w bardzo ciężkim stanie.
- Zaraz przyjadę. Dziękuję za informację.

Moje życie stanęło na krawędzi. Przecież to nie możliwe, żeby miała tak cholernego pecha. Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Wbiegłem do niego jak idiota. Zapytałem jakąś laskę na recepcji:

-Przepraszam. Michał Kubiak. Jest tu moja siostra.
-Klaudia Kowalewska ?
-Tak to ona.
-Narazie jest w sali nr 273.
-Dziękuje bardzo.

Poleciałem na drugie piętro i moim oczom ukazał się Nowakowski. Siedział podparty o ścianę.




-Ej Pit co jest ?- zapytałem.
-Bo... to moja wina. To przeze mnie jest ten wypadek. To ja ją zraniłem. Przeze mnie może zginąć albo się nigdy nie obudzić ! Rozumiesz ?!- wykrzyczał te słowa.
-Że co ? Ona może się nigdy nie obudzić ?!
-Tak mi powiedział ten pieprzony lekarz.
- Ale... to nie możliwe!- załamałem się

Siedzieliśmy w ciszy obok siebie. Żaden z nas nie wiedział co ma zrobić. Nagle podszedł do nas lekarz:

- Chcecie do niej wejść ?
-Tak. A lepiej jest z Klaudią?
- Jak narazie. Poniosła spore obrażenia. Jeśli będzie tak jak jest teraz to może w ciągu 3-4 dni wyjdzie. Gdy się obudzi.

Po tych słowach weszliśmy do sali. Leżała taka bezbronna. Pit usiadł koło niej i chwycił ją za rękę. Odrazu wiedziałem, że oni są w sobie zakochani. Nowakowskiemu łzy leciały po policzkach. Musiałem coś zrobić. Zagadać ? Ale jak ? Żeby go nie urazić. Żeby mnie dobrze zrozumiał. Żeby ... za dużo gadam za mało robię. Podeszłem do niego bliżej gdy zrobił coś czego się nie spodziewałem.
Tak poprostu ją pocałował.



Nagle otworzyła oczy. Piter aż nie wiedział co ma powiedzieć. Podeszłem koło niego i szepnąłem mu do ucha:

-No dawaj. Zrób to widać że ją kochasz.

Zdziwił się na moje słowa. Zrobił dziwną minę i chwycił Klaudię za ręce. Ona jedynie uśmiechnęła.



*Perspektywa Klaudii*

Gdy rzekomo "byłam nieprzytomna" i tak nasłuchiwałam to wszystko o czym gadał Misiek z Pitem słyszałam. Nagle udało mi się otworzyć oczy. Głowa mnie bolała strasznie. Nowakowski stał koło mnie wraz z Kubiakiem i nagle chwycił mnie za ręce.

-Klaudia chcę ci powiedzieć, że...

I w tym momencie do sali wszedł lekarz z taką miną, że wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

- O widzę, że Pani wraca do życia.- powiedział śmiejąc się z nami- Twój stan się coraz bardziej poprawia. Dobrze na nią widocznie działacie chłopaki.
-Miło to słyszeć doktorze- tym razem swoje trzy grosze wtrącił Dzik.
-Muszę cię ukraść na chwilę na badania, więc panowie proszę wyjść.
-To my przyjdziemy jutro. Papa Klaudia.- krzyknęli.
-Paaa !!

I tak poszłam na badania, po czym szanowny lekarz oznajmił, że jutro może mnie wypuścić pod warunkiem, ze się będę oszczędzać. I tak nic z tego nie będzie bo nie po to wychodzę z tego gówna, żeby siedzieć z tyłkiem na kanapie obżerając się czipsami. Leżąc tak usnęłam i myśląc usnęłam.


Następny dzień z perspektywy Pita

Obudziłem się rano pełen pozytywnej energii. Wczoraj mało brakło a wyznałbym Klaudii to co do niej czuje. A może to był znak że jeszcze nie pora ? Nie wiem. Poczekam z tą decyzją. Wstałem, ubrałem się i nie budząc Michała wyszedłem do szpitala.

30 minut później...
Wszedłem do szpitala. Podeszłem pod salę i zamarłem. Nie było tam Klaudii. Spanikowany pobiegłem na recepcję zapytać gdzie teraz jest Klaudia. Powiedzieli, że wyszła dzisiaj rano i przyjechał po nią jakiś ciemny brunet i blondyn. Odrazu wiedziałem, że to się źle skończy. Zadzwoniłem do Dzika, ale ten imbycel nie odebrał bo zapewne spał. Szybko wróciłem do domu i wparowałem do pokoju Miśka i zacząłem mu krzyczeć do ucha:

-Ty idioto! Klaudia zaginęła a ty debilu nawet telefonu nie odbierzesz !
-Że co ku**a ?!!! - Krzyknął spadając z łóżka.
-W szpitalu powiedzieli, że jakiś brunet i blondyn przyjechali po nią.
-To są ci co kiedyś ją w tym domu przetrzymywali ! Ona opowiadała mi o nich, że ..
-Przestań pierniczyć tylko rusz swoje 4 litery ! I jedziemy tam !


Kilka godzin później

Chodziliśmy tak po mieście i nic. W pewnym momencie w krzakach usłyszałem głos Klaudii.
Podeszliśmy pod nie i siedziała tam Klaudia we własnej osobie.


*Perspektywa Klaudii*

-JEzus ! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy !- powedzieli gdy mnie zoabczyli.
-Oni znowu mnie zabrali. Ale uciekłam, a że nie znam zbyt drogi "powrotnej" to ukryłam się tutaj. Ale możemy wracać ?
-Tak jedziemy Misiek.

Wróciliśmy do domu. Cały dzień był przed nami. Chociaż teraz to w zasadzie popołudnie. Piter podał propozycje abyśmy obejrzeli film. Oglądaliśmy "Szybcy i wściekli 7" bardzo mi się spodobał. Po nim siatkarze wymyślili, że się przejdziemy do restauracji na kolacje. Gdy weszliśmy i rozmawialiśmy zachciało mi się pić więc poszłam zamówić sobie coś. Przy barze stanął jakiś chłopak taki wyglądał na ... nawet nie wiem... Podszedł do mnie, a ja nie wiedziałam kto to jest bo był zakapturzony. Bałam się.

-Ejjj... przepraszam.. ty jesteś z Michałem Kubiakiem i Pitem ?
-Tak a coś się stało proszę pana?
-Proszę tylko nie pan. Michał Winiarski. Dla przyjaciół Winiar.- podał mi ręke.
-A czemu pan... znaczy Winiar czemu jesteś w kapturze ?
-Bo wszystkie dziewczyny jak mnie widzą to odrazu chcą zdjęcie, ale to chyba nie tutaj...
-Możliwe. Poczekaj chwilkę.

Zamówiłam w końcu to picie i wróciłam wraz z Winiarem do chłopaków. Powspominali dawne lata i wróciliśmy do domu. Poszłam do łazienki się umyć, pożegnałam chłopaków i już miałam iść spać gdy...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy co ??? :D
Witam !
Kolejny rozdział :D
Wogóle nie mam ostatnio na nic czasu ale uznałam, że muszę wam coś wrzucić :D
LUDZIE ! KAŻDY KTO TU WEJDZIE PROSZONY JEST O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA NA FACEBOOKU (POD POSTEM) LUB POD ROZDZIAŁEM, ŻEBYM WIEDZIAŁA, ŻE KTOŚ TO CZYTA ! :D No xD Z góry mówię, że musicie wyczekać kolejnej niedzieli, aby zobaczyć co się stanie. xD

Zapraszam na mój nowiutki blog--------> http://ten-jeden-brakujacy-kawalek-puzzli.blogspot.com
Mieszanka włosko- francuska z małym naciskiem na włoska :D
Serdecznie zapraszam :*
Buziakiiii :3