wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 12

*Perspektywa Klaudii*

2 miesiące później...

Byłam bardzo zadowolona z siebie, że zostanę matką. Ale jedna rzecz mnie strasznie niepokoiła. Z dnia na dzień czułam się co raz gorzej... budziłam się w środku nocy... ciągły ból brzucha i pleców...
Zaczynałam się wykańczać. Piter zawsze był ze mną na dobre i na złe. Jednak nawet on już nie wiedział co robić. Dzisiaj był 12 lutego. W czerwcu mniej więcej w drugim tygodniu zaplanowano poród. Moje samopoczucie było okropne.

*Perspektywa Nowakowskiego*

Siedziałem sobie na treningu już dobre 2 godziny. Nie wiedziałem co mam robić. Strasznie się nudziłem. Ciągle myślałem o Klaudii. Taka delikatna dziewczyna... jednak trener zrzucił mnie na ziemie.

-Hej Piter!- machał do mnie- żyjesz jeszcze?
-Tak tak.
-Idź do domu. Odpocznij.
-Dobrze dziękuje trenerze.

Szybko się przebrałem i wyszedłem z hali. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu po drodze wstępując do sklepu po zakupy. Po 30 minutach wszedłem do domu i rzuciłem zakupy na kanapę. Zdjąłem buty i kurtkę po czym olśniło mnie gdzie jest Klaudia? Wchodzę do sypialni i jest. Leży na łóżku i płacze uśmiechając się jednocześnie. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Usiadłem na łóżku i położyłem dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się w moją stronę z łzami w oczach.

-Ej co się stało?
-Byłam dzisiaj u lekarza...
-I co?
-To będzie córka i syn.
-To super nie cieszysz się?
-No bo jest pewna komplikacja...
-Jaka?!
-To nie jest Twoje dziecko.
-Wiedziałem. Po prostu wiedziałem.- wstałęm z łóżka i uderzyłem głową o ścianę.- Wynoś się stąd natychmiast! Nie chcę cię widzieć!
-Ale daj mi doko...
-Nie. Wyjdź. Już

*Klaudia*

Po tym co usłyszałam wybiegłam z pokoju i zgarniając po drodze kurtkę i torebkę wybiegłam z domu. Udałam się na przystanek. Akurat za 15 minut miałam autobus w stronę domu Niko. W oczekiwaniu na niego pisałam do Pencheva czy jest w domu jednak tak, żeby niczego się nie domyślił.

KLAUDIA:
Hej Niki jesteś w domu? :D Dawno się nie widzieliśmy i może bym wpadła?

NIKOLAY:
Cześć tak jestem w domu :D Możesz wpaść :*

KLAUDIA:
Oki to ja za 20 minut będę :*

NIKOLAY:
Ok to czekam ;3

Schowałam telefon do torebki i weszłam do autobusu. Patrzyłam w stronę okna i łzy leciały mi bez opamiętania. Nie dał mi dokończyć nawet i na dobrą sprawę gówno wie. Taaa nic nie wie! Nie wie jak to się stało, nie wie przez kogo... założyłam kaptur i wysiadłam pod domem Niko na przystanku. Podeszłam do furtki i zadzwoniłam. Brama się otworzyła i weszłam do środka. Głowę miałam spuszczoną i twarz zasłonioną włosami. Przeszłam przez próg i wskoczyłam Penchevowi w ramiona.

-Ej mała co się stało? Hejj?- pomachał przed moimi oczami.
-Piotrek.
-Co Piotrek?- spytał troskliwym i wkurzonym tonem.

Opowiedziałam mu całą sytuację. Nie wiedziałam co zrobi. Jednak on wstał i wyciągnął telefon. Wykręcił numer i czekał na odpowiedź. Bałam się, że zaraz zrobi taką awanturę, że nie wiem. Niestety...

*Nikolay*

Po tym co usłyszałem miałem ochotę mu przywalić. Po prostu nerwy mi puszczały. Wziąłem telefon i wykręciłem numer do tego nędznego debila. Jeden sygnał, drugi... odebrał.

-Czy ty ku*** do reszty postradałeś zmysły?! Czy ty wogóle jesteś gotowy na dziewczynę?! A co wogóle na żonę! Idioto za kogo ty się uważasz?!
-No fajnie ale jak ona mnie zdradziła i teraz ma dziecko no to sory ale nie będą z tą puszczalską laską rozmawiał.
-Wiesz co się wogóle stało?!
-No nie myślisz chyba, że jestem taki głupi!
-No to co się stało?! No proszę mów!
-No zdradziła mnie.
-A właśnie, że nie!

Wykrzyczałem mu co się stało a on nagle spanikowany, że straci Klaudię. Miał w tym momencie problem bo ona wogóle nie chciała do niego wracać. Była załamana. Jedyne co zrobiła to położyła się na kanapie i płakała. Nie byłem w stanie nic zrobić. Jedynie mogłem czekać....



-*-*--*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Dzień dobry po chyba 3 miesięcznej nie obecności sama nie wiem jak dawno tutaj byłam. No to macie coś takiego trochę kiepsko wyszło no ale może coś z tego się podoba. Wena siadła i brak pomysłu. Miłej lektury i widzimy się za tydzień ;D

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 11

*Perspektywa Klaudii*

Wyszłam ze szpitala w świetnym humorze.

-Nareszcie- pomyślałam wychodząc z tego jakże okropnego budynku i wdychając świeże powietrze.
-To gdzie jedziemy?- zapytał mnie Niko.
-Do Nowakowskiego. Muszę z nim porozmawiać.
-Ej ale pamiętasz, że Cię kocham?- automatycznie jego twarz przybrała blady wyraz i smutek zagościł w jego oczach.
-Niki ja ciebie też kocham, ale muszę sobie z nim dużo rzeczy wyjaśnić. Ale wiesz, że i tak nie będziemy razem.
-Wiem. Bo...
-Jesteśmy jak rodzeństwo nie jak para- powiedzieliśmy te słowa w tym samym momencie jednocześnie uśmiechając się- To jak? Jedziemy?
-Jedziemy.

Zajechaliśmy pod dom Pita. Czułam stres. Bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Pomału wyszłam z samochodu, zabrałam swoje rzeczy i pożegnałam się z Penchevem. Odjechał. Zostałam sama przed jego klatką skazana na tylko i wyłącznie swoje myśli. Drzwi do bloku były otwarte więc weszłam i po chwili zakłopotana znalazłam się pod jego drzwiami. Zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otwierał. Usłyszałam kroki na klatce. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam niejakiego Adriana.

-Teraz już mi nie uciekniesz!

Szybko zajrzałam pod wycieraczkę. Klucze! Szybko otworzyłam drzwi i już miałam je zamknąć, ale ten cwaniak podłożył nogę. Szybko zamknął za sobą drzwi. Myślałam nad planem ucieczki. Jednak on chwycił mnie i wykręcił ręce do tyłu.

-Gdzie.. jest... on..?- dławiłam się własnymi łzami.
-W moim domu.- śmiał się.
-Ty masz dom?!
-Tak, ale moja żona mnie zostawiła. 15 lat temu. I teraz zrobię w końcu to co zawsze chciałem zrobić.

Wiedziałam co ma na myśli. Bałam się strasznie. Nagle stało się to czego zawsze się obawiałam. Poczułam to czego nie chciałam nigdy poczuć. I nikt na moim miejscu nie chciałby tego doświadczyć. Czułam okropny ból. W chwili przesadził i jak zobaczyłam krew na podłodze ... wystraszyłam się. Ten drań uciekł. Leżałam na podłodze zwijając się z bólu.

*1 godzinę później*
Zaczął dzwonić mój telefon jednak ja nie byłam w stanie dojść do niego. Przestał dzwonić po 5 sygnałach. Usłyszałam jak ktoś walił w drzwi. Krzyczał coś, ale nic nie słyszałam, a jedyne co teraz widziałam to ciemność...

*Perspektywa Nikolaya*
Klaudia miała się odezwać czy doszła i czy wraca do domu czy nie. Uznałem, że skoro nawet nie odbiera telefonu to coś jest na rzeczy. Szybko pojechałem do jej mieszkania. Nikogo nie było.

-Pewnie jest u Nowakowskiego- pomyślałem.

Wróciłem do auta i łamiąc wszyściuteńkie przepisy drogowe dojechałem pod blok Pitera. Zamknąłem samochód i podbiegłem pod drzwi. Naciskam klamkę... zamknięte.

-Cholera- zakląłem pod nosem.

Zacząłem walić w te drzwi i krzyczeć. Nic. Wybrałem numer do Nowakowskiego.

-Halo?
-Nowakowski do jasnej cholery gdzie ty kuźwa jesteś?
-Na treningu, na którym także powinieneś być a ciebie nie ma?
-Stary to mamy problem.
-Jaki zaś?
-Klaudia jest w twoim mieszkaniu, ale drzwi są zamknięte i słychać tylko jęki.
-Pod wycieraczką leżą klucze ćwoku.
-Właśnie, że nie! I sam jesteś ćwok.
-Poczekaj moment.

Czekałem z 5 minut.

-No jestem dobra trener się zgodził już jadę.
-Czekam pod twoimi drzwiami.

*20 minut później*
-Jestem!
-Kuźwa dłużej się nie dało?!
-Spokojnie już otwieram.- włożył klucz do drzwi i obraz, który zobaczyliśmy był okropny...

*Perspektywa Klaudii*
Gdy zobaczyłam ich wchodzących do mieszkania wiedziałam, że zaczną się miliardy pytań. Jednak ja siedziałam podpierając ścianę i trzymając się za strasznie bolące podbrzusze.

-Boże Misia co ci się stało? Skąd ta krew?- Spytał Pit.
-Klaudia?- ukleknął przede mną Penchev i podnióśł mój podbródek i zobaczył łzy w oczach- co się stało?
-on..-głos uwiązł mi w gardle-przyszedł tu i...- łzy mimowolnie zaczęły cieknąć po moich policzkach.

-I co?- spytał z troską w głosie Piter.
-I mnie zgwałcił.- rozpłakałam się.
-W moim domu?! - krzyczał.
-To nie moja wina!- krzyknęłam i znów zabolało.
-Co ci się dzieje?- ten troskliwy Piter wraca.
-Nic mi niiiiiieeee jest- cholera jasna.
-Niko trzeba ją zabrać do szpitala.
-Ja nie chcę znowu tam wracać.
-Tylko na badania.
-Tylko na tydzień leżenia tam...- westchnęłam.
-Nie wymyślaj. Jedziemy.

Penchev zamknął drzwi, a ja na rękach u Nowakowskiego zostałam zniesiona do samochodu. Pojechaliśmy do Rzeszowskiego najlepszego szpitala, nie tamtego wcześniej. Wiedziałam, że się troszczą. Weszliśmy do niego. Siadłam na krześle obejmowana przez Nowakowskiego w momencie, gdy Penchev załatwiał wejście bez kolejki. Po 15 minutach załatwił. Weszliśmy do sali.

-Witam. A kto jest poszkodowany?
-Tutaj koleżanka- powiedział Nikolay.
-To panowie proszę wyjść.
-Trzymaj się. My czekamy na korytarzu.- pomachał mi Pit i zamknął drzwi.
-Proszę usiąść. Niech pani mi powie co się stało i w jakim celu pani tu przyjechała.
-Chłopaki mnie zmusili żebym przyjechała. Zostałam zgwa...-nie mogło mi to przejść przez gardło- I w pewnym momencie mocno zaczął boleć mnie brzuch.
-To trzeba zrobić badania. Tylko zadzwonię po lekarkę.

Lekarka dzwoniła, a ja się trzęsłam ze strachu jak cholera. W końcu przyszła mojego wzrostu blondynka przywitała się ze mną i zrobiła wszystkie potrzebne badania.

-Mam dla pani wiadomość. Jest pani w ciąży.
-Że co?- nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Ja jestem w ciąży.
-Ale to jest 3 miesiąc więc to nie jest powiązane z dzisiejszym zdarzeniem.
-Jestem w ciąży z Nowakowskim!- pomyślałam.

Tylko to było możliwe. Z Niko zobaczyłam się dopiero wczoraj więc.

-Może pani już iść do domu.
-Dobrze dziękuje.

Wyszłam z sali i zobaczyłam ich przed salą. Bałam się im to powiedzieć. Z grobową miną podeszłam do nich. Tylko spojrzeli na mnie i wiedzieli, żeby o nic nie pytać. Wsiedliśmy do samochodu i Niki podwiózł nas pod blok Pita. Pożegnaliśmy się z nim. Weszliśmy do domu. Usiadłam na kanapie.

-Piter ja muszę ci coś powiedzieć.
-Co się stało?
-Ja jestem w ciąży...
-Że co ku*wa?!
-Ale to 3 miesiąc...
-To moje dziecko?-tym razem zapytał z taką troską w głosie.
-Tak...
-No i ty się nie cieszysz?- krzyknął radośnie.
-Myślałam, że nie będziesz chciał mnie znać.
-No chodź tu do mnie!- przytulił mnie.
-Ale my nawet razem nie jesteśmy.- zauważyłam

On jednak nic nie powiedział tylko ukleknął przede mną i chwycił mnie za rękę. Myślałam, że robi sobie jaja ze mnie. Jednak wypowiedział inne słowa:

-Czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!- rzuciłam się na niego. W końcu odważyłam się to zrobić i go pocałowałam.


-Kocham Cię.- szepnął mi do ucha.
-Ja ciebie też.

A co się działo później zostanie między nami....

*******
Ciiiii :* W końcu są razem ! Ale to nie będzie takie piękne jeszcze troszkę ją pomęcze, ale to później xD oby moje wypociny się spodobały... :D Rozdział dla Juliana ;p za to, że wysłuchuje moje jęczenie o braku weny xD